poniedziałek, 9 grudnia 2013

Rozdział 12

Weszłam do salonu i moim oczom ukazała się jakaś kobieta. Nigdy nie widziałam jej...
- Witam panią, jestem Margaret i jestem z banku.- kobieta podeszła do mnie uścisnęłam mi rękę i sztucznie się uśmiechnęła.
- Ale jak to z banku? Babciu bierzesz jakiś kredyt czy coś? - usiadłam na kanapie. Ta kobieta musiała być w dużym szoku, bo podejrzewałam, że wyglądam okropnie.
- Nie kochanie, to my mamy kłopoty...
- Niech pani nie przesadza, nie aż tak wielkie kłopoty.- zaczęła się śmiać z czegoś co dla mnie nie było śmieszne.- Więc przed śmiercią pani rodzice mieli długie i to spore. Co prawda spłacili znaczną cześć tego wszystkiego, ale jednak nie do końca. Po ich śmierci próbowaliśmy skontaktować się z kimś bliskim jednak nie udawało nam się to, ale znaleźliśmy panią i pani babcię. W związku z tym będą musiały panie pokryć ich długi.
- Dobrze, będę pracować dłużej, ale jakoś to spłacę, więc jaka to jest kwota?- byłam w szoku, ale nie chciałam tego ukazywać. Nie wierzyłam, ze moi rodzice mogli obciążyć mnie długami. Powiedziałam, że zarobię i spłacę, ale ja przecież mam tylko 17 lat i nie zamierzam przepracować całe moje życie, kiedy jestem nastolatką.
- Będzie to 60 tysięcy. Przykro, ale musi pani się tego podjąć bo inaczej komornik zajmie dom.
- 60 tysięcy?! Przecież to ogromnie pieniądze nigdy ich nie zdobędę!- byłam załamana. Teraz wiedziałam, że będę musiała porzucić swoje marzenia i plany na przyszłość. Nie mogę pozwolić by zajęli dom babci.
- Czyli podejmuje się pani zapłacenia tej kwoty?- kobieta spojrzała na mnie z lekkim zirytowaniem.
- Tak jakoś damy sobie radę. A teraz przykro, ale pani będzie musiała wyjść bo widzę, że Jess się źle czuję.- babcia spojrzała w moją stronę nie chciałam pokazywać jej, że płaczę. Babcia odprowadziła Margaret do drzwi i podziękowała za przyjście. Właściwie to nie wiem czemu jej dziękowała, ja to najchętniej strzeliła bym jej w twarz...
- Kochanie nie płacz jakoś damy sobie radę. Ja mam jakieś tam oszczędności. Pożyczy się trochę od rodziny. Damy sobie radę.- babcia przytuliła mnie i ucałowała  w czoło.
- Babciu ty na serio w to wierzysz? Nie zdołamy uzbierać tych pieniędzy. A co jeśli odbiorą nam dom?- ponownie moje policzki były zalane łzami.
- Nie odbiorą nie martw się o to razem damy radę? A tak właściwie to co  robiłaś wczoraj w nocy? Nie było cię. No i jeszcze wyglądasz jak by cię gdzieś zamknięto.
- Nic się nie stało. Przynajmniej nic tak ważnego. Nie martw się jak coś będzie to ci powiem. Babciu pójdę wziąć prysznic bo muszę się przygotować do pracy.- ucałowałam ją w policzek i wbiegłam po schodach do pokoju.
Był w takim stanie jak zostawiłam o przed wyjściem do Justina. Lekki bałagan, ale nie przeszkadzał mi zbytnio. Poszłam pod prysznic. Powiem, że dobrze zrobił mi taki odprężający prysznic. Gdy wyszłam z łazienki od razu skierowałam się na łóżko. Po mojej głowie chodziła tylko jedna myśl: Z kąt mam wziąć pieniądze, aby spłacić dług?...
- Mam!- krzyknęłam sama do siebie- Sprzedam moją gitarę. Pomyślałam, że sprzedam ją za nawet dobrą cenę bo jest z autografem .Bruna Marsa.
No dobra, ale przecież nie sprzedam jej za 60 tysięcy. Do głowy przyszła mi myśl aby podjąć się jeszcze jakiejś pracy. Nie wiem sprzedawanie ulotek, mycie aut. Mogłam podjąć się wszystkiego tylko po to, aby uzyskać chociaż część tej sumy. Wiedziałam że jak podejmę się tej pracy to nie będę miała czasu na szkołę i na Justina. Szkołą, aż tak bardzo się nie przejmowałam bo to koniec roku i nikt prawie do niej nie chodził, więc to nie problem. Jednak Justin, nie wiedziałam co mam zrobić... Napisałam do niego sms'a:

***SMS***

Hej ;* Mógłbyś do mnie wpaść za jakieś 15 minut? Wiesz gdzie mieszkam czekam na ciebie. Musimy pogadać...

Była dopiero 13, więc dużo czasu do pracy. Poszłam do mojej szafy i przebrałam się w jakiś strój...

***OCZAMI JUSTINA***

Bawiłem się z moją siostrą gdy usłyszałem dźwięk sms'a.
- Księżniczko moglibyśmy już skończyć? Pobawimy się później dobra. No zmykaj i pamiętaj Kocham cię.- pocałowałem moją małą królewna, a ta uciekła do salonu.
Szybko wstałem po telefon. Na wyświetlaczu pojawiła się Jess. Na mojej twarzy od razy pojawił się uśmiech, jednak treść sms'a troszeczkę mnie przeraziła. Szybko wziąłem kluczyki i wybiegłem. Krzyknąłem jeszcze do mamy, że wychodzę i nie wiem kiedy wracam.
Podjechałem pod dom Jess. Zauważyłam, że siedzi na bujaczce. Najwidoczniej czekała na mnie. Podszedłem do niej chciałem ją ucałować, ale ona się odsunęła.
- Kochanie coś się stało?- nie grało  mi tu coś.
- Justin bo ja muszę ci coś powiedzieć?
- O co chodzi?- złapałem ją za rękę i spojrzałem w jej niebieskie oczy. Widziałem w nich łzy.
- Bo my nie możemy się spotykać...

_________________________________________________________________________________

No i kolejny rozdział. Podoba Wam się?? Prosiłabym o komentarze każdego odwiedzającego. 

CZYTASZ-KOMENTUJESZ
DLA CIEBIE TO CHWILA
A DLA MNIE WIELKA MOTYWACJA.

2 komentarze:

  1. trzęsłam się cała gdy o czytałam :D hehe
    kocham ♥
    czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju musiałaś w takim momencie?! Daj szybko nexta <3

    OdpowiedzUsuń