Po jakiejś chwili otrząsnęłam się i pobiegłam do domu. Wpadłam do domu i szybko udałam się do pokoju. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Krążyłam w kółko po pokoju. Zaczęłam rozrzucać rzeczy po całym pokoju. W końcu opadłam na łóżko o nie była w tanie nic innego zrobić.
JUSTIN
- Kurwa co ja zrobiłem. Jak zwykle jestem mega debilem! Kurwa!! Jess ja cię kocham!!!!!!!!!- Stałem w parku i krzyczałem sam do siebie. Tak na prawdę to nie chciałem jej tego powiedzieć. To wszystko wyszło z nerwów. Z drugiej strony, może jeszcze nie byliśmy gotowi na ten związek. Poczekam trochę i wtedy zobaczę co zrobić o teraz mam jeden wielki mętlik w głowie...
Poszedłem do domu. Mama coś do mnie mówiła, ale zupełnie ją zignorowałem. Nie byłem w stanie z nikim rozmawiać. Marzyłem tylko spokoju i o ciszy. Wziąłem prysznic i położyłem się do łóżka. Nie mogłem długo usnąć bo w oczach cały czas miałem Jess. Jej uśmiech, cala sylwetkę. Je włosy. Nawet czułem jej zapach. W głowie słyszałem tylko jej głos i śmiech. Była niesamowicie piękna i po chwili ten obraz runął jak domek ustawiony z kart. Teraz widziałem ją z tym chłopakiem i całujących się. Nie mogłem tego wytrzymać. Nerwy po prostu mną rzucały. Wziąłem telefon i szukałem zdjęcia. Jej zdjęcia. Widom mojej kochanej. Nie teraz nie jest moja, ale wywoływała u mnie ukojenie. Uspokoiłem się i położyłem się z powrotem do łózka. Przed oczami cały czas miałem telefon z jej zdjęciem na wyświetlaczu.
JESS
Obudziłam się jakoś o 8. Nie chciałam jeszcze wstawać bo po co niby, jeżeli życie ciągle mi się wali? Wszystko straciło sens. Całe te marzenia, plany na przyszłość. Teraz tylko potrzebowałam spokoju, świętego spokoju. Na szczęscie nikt mi nie przeszkadzał, ale w głowie cały czas siedział mi Justin. Musiałam się czymś zająć bo czułam, że się zaraz rozryczę. Szybko wstałam i poszłam do łazienki.
- O jejku! Co się ze mną stało?!- krzyknęłam sama do siebie bo to co zobaczyłam w lustrze było okropne. Całą twarz miałam spuchniętą i czerwoną. Wyglądałam jak jakiś upiór... Szybko weszłam pod prysznic i próbowałam jak najbardziej się odstresować. Pomogło to, czułam się o wiele lepiej niż po wstaniu. Poszłam do garderoby i ubrałam się. Postanowiłam, że pójdę dziś do szkoły. Miałam nie iść, ale może uda mi się tam jakoś od stresować. Zeszłam na dół i weszłam do kuchni. Chwyciłam jabłko i wyszłam z domu. Lekcje miałam na 9:30, więc miałam jeszcze troszeczkę czasu. Poszłam na przystanek autobusowy, i czekałam na autobus.
JUSTIN
- Justin, Justin! Wstawaj do szkoły!
- Nie idę- odpowiedziałem lekko przytłoczony tym zdarzenie i dość nieciekawą pobudką.
- Musisz dziś iść. Do końca roku masz chodzić. Szybko wstawaj, albo użyje ostrzejszych środków pobudki. - Dobrze jeszcze 5 minut. Proszę mamo.!
- Dobrze, ale jeżeli przyjdę tutaj za 5 minut i nie wstaniesz, pożałujesz tego.- otworzyłem lekko oczy i zauważyłem moją rodzicielkę, która stała przed moim łóżkiem z rękoma założonymi na piersiach.Wiedziałem, ze mama w takich sprawach nie żartuje.
Chwile po tym jak wyszłam zerwałem się z łóżka i ruszyłem do łazienki. Wziąłem prysznic, który do reszty mnie obudził. Ubrałem się i poszedłem do kuchni. Na stole jak zwykle czekało na mnie gotowe śniadanie. Byłem bardzo głodny, więc zniknęło ono w jakieś 5 minut. Wziąłem kluczyki i wyszedłem do szkoły.
Jechałem jakieś 10 minut. Zaparkowałem na "moim" miejscu i udałem się do budynku. Miałem nadzieję, że nie spotkam Jess... Chyba bym nie wytrzymał. Wziąłem książki z szafki i akurat zadzwonił dzwonek na Chemię...
- Miejmy nadzieję, że nie będzie Jess...- powiedziałem szeptem sam do siebie i poszedłem do klasy.
Wstrzymałem oddech i otworzyłem drzwi do pomieszczenia...Uhh. Nie było jej. Pewnym krokiem wszedłem do klasy i usiadłem na swoim miejscu z ulgą.
JESS
- No gdzie ten głupi autobus. Spóźnię się na lekcję.- siedziałam na przystanku i czekałam na autobus, który jak zwykle się spóźniał. Nie miałam co robić, więc sięgnęłam telefon i zaczęłam grać w jakąś pierwszą lepszą grę. Szczerze to nawet nie wiedziałam o co w niej chodziło. Klikałam na byle co bo chyba o to tam chodziło bo punktów nabywało. Po jakiś 10 minutach w końcu nadjechał, ale i tak będę spóźniona na lekcje bo zaraz dzwonek. Po jakimś czasie podjechałam pod szkołę. Biegiem udałam się po książki i pobiegłam na chemię...
NA LEKCJI
- Dobrze teraz sprawdzimy obecność: Halgid?
- Obecna proszę pani.
- Bieber?
- Jestem.
- Jons? Jons?
- Jestem! Przepraszam za spóźnienie, ale autobus za późno przyjechał.
- Dobrze siadaj na swoje miejsce.
JESS
Gdy weszłam do klasy nauczycielka akurat sprawdzała obecność. Przed klasa już ją słyszałam jak woła moje nazwisko.
- Jons?Jons?
- Jestem! Przepraszam za spóźnienie, ale autobus za późno przyjechał.- Wybiegłam do klasy zadyszana bo musiałam biec od samego wejścia aż na trzecie piętro.
Nawet nie zauważyłam, że w klasie jest Justin. Gdy go zauważyłam od razu łzy napłynęły mi do oczu, ale powstrzymywałam je. Usiadłam na swoje miejsce bo przecież ja pierwsza tam siedziałam. Zaczęła się lekcja ta sama nudna lekcja. Nie odzywaliśmy się do siebie, ba nawet na siebie nie patrzeliśmy. Wyczuwałam napiętą atmosferę. Czułam, że to wszystko boli go tak samo jak mnie.
Siedziałam i bazgrałam coś w zeszycie, gdy poczułam ciepło na mojej dłoni i jakąś zawartość niej. Była to karteczka od Justina:
Musimy pogadać czekam na ciebie przed Twoją szafką.
Zerknęłam w stronę chłopaka, który także się na mnie patrzył. W jego oczach widziałam złość, żal? Nie mogłam tego określić... Po chwili zadzwonił dzwonek, Justin jak najszybciej wyszedł z klasy. Ja spakowałam swoje rzeczy i udałam się w miejsce wyznaczone przez chłopaka. Bałam się co mi powie. Po wczorajszej sytuacji mogłam się spodziewać wszystkiego po Justinie. Jednak szłam pewna. Koło mojej szafki zauważyłam chłopaka opartego o nią. Widać było, że to co chce mi powiedzieć nie będzie miłe, ale szłam dalej. Nie rezygnowałam z tego.
***
Ustałam na przeciw niego. Ten ustał bliżej mnie po czym włożył ręce w kieszeń.
- Czemu miałam tu przyjść?- zapytałam cicho.
- Słuchaj Jess, ja chciałabym cię przeprosić za tą sytuację wczoraj. Byłem zdenerwowany. Nie myślę o tobie, ze jesteś... no wiesz. Jesteś na prawdę wspaniałego osobą. Kocham cię bardzo ale...
- Ale?- Stałam niepewnie na własnych nogach. Obawiałam się każdego kolejnego słowa wypowiedzianego przez niego.
- Ale nie mam pewności teraz.
- Ale z czym nie masz pewności? Właśnie za nim mi powiesz to muszę ci powiedzieć, a także przeprosić za to, ze tak wczoraj wybuchłam. Tak naprawdę to... to nie chciałam powiedzieć, ze z nami koniec. Podejrzewam co chcesz powiedzieć i uszanuję twoją decyzję. Nie chcę by to co teraz powiedziałam wpłynęło na to co teraz powiedziałam.
- Jess myślałem dużo o tym i powinniśmy na razie dać sobie czas. Jak któreś z nas zatęskni to wróci odezwie się do siebie, ale na razie nie jestem naszego związku.
________________________________________________________________________________
Wszystko to miało potoczyć się zupełnie inaczej. Już od poprzedniego rozdziały. Trochę popsuło mi to szyk opowiadania, ale mam nadzieję, że się podoba. Mam nadzieję, że nie nudzi to Was.
Następny rozdział Gdy będzie 7/8 komentarzy
CZYTASZ-KOMENTUJESZ
DLA CIEBIE TO CHWILA
A DLA MNIE OGROMNA MOTYWACJA.
Mega super czekam na więcej
OdpowiedzUsuń♥
OdpowiedzUsuńŚwietne <3
OdpowiedzUsuńBoskie dawaj następny
OdpowiedzUsuńFajni piszesz<3
OdpowiedzUsuńUwielbiam mogłabym czytać i czytać...
OdpowiedzUsuńdobre
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie :) jak mozesz to informuj mnie o nn na Twiterze @maja378
OdpowiedzUsuńświetne :)
OdpowiedzUsuń