Zaczęła się gra. Jedna z blondynek serwowała, gdy Vanessa zamierzała uderzyć mnie jakimś kijem czy czymś. Nie wiem co to było. Nie zwróciłam na to uwagi, bo po chwili leżałam na ziemi a obok mnie Justina. To on za mnie przyjął cios. Niestety dostał w głowę. Szybko się otrząsnęłam i podbiegłam do niego. Był przytomny, ale był oszołomiony. Szybko pomogłam mu wstać i wyszliśmy przed szkołę:
-Justin gdzie masz kluczyki do samochodu. Szybko daj mi je- Chłopak powolnym ruchem wyciągnął kluczyki z kieszeni i podał mi je.
Pomogłam mu wsiąść do samochodu. Po chwili już byliśmy w drodze do szpitala. Justin strasznie źle się czuł. Bałam się, że będzie z nim źle. Po 5 minutach byliśmy przy szpitalu.
- Justin zostań tu za chwilkę przyjdę- Wybiegłam z auta wprost do budynku.
- Pomocy mój chłopak potrzebuje pomocy dostał bardzo mocno w głowę!- po chwili jakaś pielęgniarka i lekarz byli przy mnie z wózkiem.
Szybkim krokiem podeszliśmy do auta gdzie był Justin. Pomogliśmy mu wsiąść na wózek i przewieźli go na badania.
PO GODZINIE
Czekałam już na Justina bardzo długo. Przez to wszystko nie zwróciłam uwagi na to, że powiedziałam, że Justin to mój chłopak. Prosiłam tylko, aby on się o tym nie dowiedział, ale w głębi nie żałowałam tego co powiedziałam. Nawet mi to się podobało. Nagle ktoś zaczął mnie wołać:
- Pani Jons, pani Jons!- przed moimi oczami ukazał się młody lekarz inny niż ten, który przewiózł Justina na badania.
- Proszę za mną.- Mężczyzna wszedł do pokoju.
Na krześle zobaczyłam Justina przykładającego sobie do głowy lud. Usiadłam koło niego:
- A wiec panu Bieber nic nie jest, tylko lekki wstrząs mózgu, ale nie będzie musiała leżeć w szpitalu- przerwałam mu...
- Ale nic mu nie będzie?
-Niech się Pani nie martwi o swojego chłopaka- Na twarzy Justina zawidniał uśmiech-
Dobrze, że pani tak szybko zareagowała. Teraz pani będzie musiała się opiekować nim i musi mi to pani obiecać.
- Ale to nie jest mój chłopak- uśmiechnęłam się lekko w stronę Justina, pomagając mu wstać.- Dziękuję za wszystko doktorze i obiecuję, że zajmę się kolegą.
Wyszliśmy z gabinetu. Justin nadal przykładał sobie lud do głowy. Nie odzywaliśmy się do siebie przez drogę do auta. Denerwowała mnie ta niezręczna cisza, więc postanowiłam ją przerwać:
- Dziękuję ci, że mnie uratowałeś, chociaż teraz czuję się, jak by to była moja wina. Przepraszam- Justin zaczął się śmiać.
- Za co ty przepraszasz? Tylko to mogłem zrobić, abyś mi przebaczyła.- uśmiechnął się w moją stronę otwierając drzwi auta.
- Co ty chcesz prowadzić?! O nie oddawaj kluczyki. Nie pozwolę ci prowadzić, jeszcze mozę ci się coś stać.- prawde mówić to strasznie martwiłam się o Justina, nie chcałam by coś mu się jeszcze prze ze mnie stało.
- Oooo! Widzę, że moja dziewczyna jest zadziorna- Justina przylizał lekko usta co wyglądała niesamowicie, a ja spaliłam buraka.
- Justin ja cię przepraszam. To wszystko przez to, że to tak szybko się działo. I po prostu przejęzyczyłam się
- Ej skarbie, ale mi się to podobało- złapał mnie za podbródek i skierował w swoją stronę.
Próbował dać mi całusa, ale odwróciłam się. Zapaliłam auto i podjechałam do szkoły po moje rzeczy, które tam zostawiłam. Po jakiś 5 minutach byłam na miejscu. Wchodząc do szatni zobaczyłam...
________________________________________________________________________________
Ten rozdział jest wyjątkowo krótki, ale mam nadzieje, że się nie rozczarujecie czytając go. Pamiętajcie, że komentarze motywują.
________________________________________________________________________________
Ten rozdział jest wyjątkowo krótki, ale mam nadzieje, że się nie rozczarujecie czytając go. Pamiętajcie, że komentarze motywują.
Świetny :*
OdpowiedzUsuń