- Powiemy jej to później! Jeszcze jest czas nie rozumiesz a teraz wyjdź bo jeszcze gorzej namieszasz!- Alis krzyknęła w stronę chłopaka.
- Jak sobie chcesz, ale jeżeli ona za parę dni się nie dowie od ciebie to jaj jej to powiem.- Mike wskazał palcem w stronę kobiety i wyszedł pośpiesznym krokiem z baru.
My stałyśmy chwilkę w ciszy. Patrzyłam się na Ais, ale ta nie była na tyle odważna by spojrzeć mi w oczy.
- O co w tym wszystkim chodzi? Wyjaśnisz mi czy będziesz się upierać przy swoim i będziesz ciągnąć tą szopkę?- rzuciłam ostre spojrzenie w stronę Alis.
- Ja bym chciała kochanie, ale teraz nie mogę. Dowiesz się wszystkiego, ale w swoim czasie. rozum to!- Alis chciała złapać mnie za ramię, ale odchyliłam się. Rzuciłam ironiczne spojrzenie w jej stronę i poszłam na zaplecze.
Przebrałam się w"strój roboczy" i poszłam zmywać stoliki. Ludzi nie było dużo, więc mogłam to robić bardzo wolno. Myślałam nad tym o co mogło chodzić tej dwójce. W ogól skąd oni się znają? Tego typu myśli chodziły mi po głowie, dopóki nie wyrwał mnie z nich mój szef Tom, który poprosił mnie, aby poszła na zaplecze i znalazła jakiś karton na zaplecze. Zrobiłam to, a przynajmniej musiałam bo to mój szef. Poszłam na zaplecze i rozglądałam się za opisanym przez mężczyznę kartonu. Zaważyłam go, tylko że on znajdował się na półce prawie pod samym sufitem. Nie miałam innego wyboru zaczęłam się po niego wspinać.
***Justin***
Podwiozłem Jess pod bar i odjechałem na plażę. Gdy tam dojechałem zauważyłem, że Chris jest mega nawalony i oblepia się z jakąś panienką. Wysiadłem z auta i szedłem w ich kierunku. Parę tańczących osób buchało we mnie, ale szedłem dalej.
- Chris zwijamy się.- powiedziałem do chłopaka który zamierzał bawić się z tą dziewczyną w najlepsze.
- Spieprzaj nie widzisz, że jestem z dziewczyną.-odpowiedział zdenerwowany.
- Tak widzę i właśnie to mnie dziwi. Jedziemy do domu.
- Dobra niech ci będzie.- Chris pożegnał się z dziewczyną i szedł w kierunku auta.
To znaczy ja musiałem go podtrzymywać bo nie był w stanie sam iść. Położyłem go na tylne siedzenie, sam wsiadłem do auta i odjechałem.
Przyjaciela zawiozłem do siebie do domu nie chciałem by miał kłopoty ze swoimi rodzicami, a ja miałem wolny dom. Położyłem go w gościnnym pokoju i postanowiłem pojechać do Jess. Zajęło mi o nie całe 10 minut. Zaparkowałem koło wejścia i wszedłem do środka. Za ladą nie widziałem jej. Zapytałem się jej koleżanki z pracy gdzie jest. Odpowiedziała, że na zapleczu. Zakradłem si cicho i ustałem przy wejściu. Moja kochana wspinała się po jakiś karton. Powiem, że widok był niesamowity bo miała spódniczkę, a było się na co popatrzeć. Stałem tam chicho, zęby jej nie wystraszyć.
***Jess***
Już prawie sięgnęłam ten cholerny karton, gdy się poślizgnęłam i spadałam w dół. Myślałam o najgorszym. Przez moje oczy przeleciały wszystkie momenty mojego życia. I wtedy uświadomiłam sobie, że od czasu śmierci rodziców w moim życiu nie ma radości... aż do momentu poznania Justina. Liczyłam na najgorsze gdy nagle poczułam, że jestem w czyichś ramionach.
- Umarłam?
- Nigdy bym na to nie pozwolił- usłyszałam głos Justina. Otworzyłam oczy i spoglądałam w brązowe oczy chłopaka.- Kocham cię.
- Ja ciebie też kocham. - pocałował mnie w usta i opuścił na ziemię.
- Co ty tak właściwie robisz?- zapytałam po chwili milczenia.
- Tęskniłem bardzo, więc postanowiłem, że cię odwiedzę.
- Heh- zaśmiałam się pod nosem i przytuliłam chłopaka.- A tak właściwie to od kiedy ty tu jesteś?
- No od jakiś 10 minut.
- To czemu się nie odezwałeś?
- A po co miałbym się odzywać skoro miałem cudny widok.
- Zboczeniec- złapałam za moja spódniczkę i poprawiłam ją.
- I czego ty się wstydzisz. Uwierz, że nie jedna dziewczyna chciałaby mieć takie ciało.- Chłopa ręką przeleciał po ramieniu aż do bioder.
- Czyli każda dziewczyna chciałaby być taka gruba.
- Raczej tak wspaniała, tak chuda, tak pociągająca, tak seksowna ahh- przerwałam chłopakowi- Dobra bo się podniecisz za bardzo haha.- odeszłam od Justina i skierowałam się w stronę jednego ze stolików.
- Co robisz po pracy?- zapytał dosiadając się do mnie.
- No nie wiem, raczej jadę do domu chyba, że coś wymyślisz.- spojrzałam w stronę chłopka, który siedział z chytrym uśmieszkiem na twarzy.
- No mam, mam. To kiedy wychodzimy?
- Za jakieś 15 minut.
15 minut później.
Wychodziliśmy z Justinem z baru. Chłopak trzymał mnie za rękę a po chwili chwycił i niósł mnie na rękach. Już byliśmy przy aucie gdy Justin zauważył, że ma przebite wszystkie opony.
_________________________________________________________________________________
No i jest kolejny rozdział. Mam nadzieję, że Wam się podoba. Na wigilię mam dla Was prezent, ale dowiecie się o nim dopiero we wtorek. Dziękuje Wam również za to, ze wchodzicie na mojego bloga i dodajecie komentarze.
CZYTASZ-KOMENTUJESZ
DLA CIEBIE TO CHWILA
A DLA MNIE WIELKA MOTYWACJA
KOLEJNY ROZDZIAŁ 10-12 KOMENTARZY.
POZDRAWIAM I CZEKAM ;*
Achch... super <3
OdpowiedzUsuń<3 <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz... :-D
OdpowiedzUsuń:-)
OdpowiedzUsuńDobre... ;-)
OdpowiedzUsuńPidoba mi sie jak piszesz!
OdpowiedzUsuńPiEkne...
OdpowiedzUsuńLIKE IT!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuń:-)
OdpowiedzUsuńFajne
OdpowiedzUsuń