piątek, 6 grudnia 2013

Rozdział 8

- Pamiętam, pamiętam będę u ciebie jutro o 9:00, pasuje ci?
- Możesz u mnie być nawet i o 4:00 rano.
- Haha ok to będę u 4:00- mrugnęłam oczkiem w stronę Justina, pocałowałam go w policzek i odeszłam.
Oczywiście żartowałam, że będę u niego o 4:00 rano. Weszłam do domu moja babcia oglądała jeszcze jakiś serial w telwizorze:
- A ty babciu jeszcze nie śpisz?- podeszłam i usiadłam koło niej.
- Nie czekałam na ciebie. Kochanie pochwalisz mii się w końcu co to jest za chłopak?- zawstydziłam się bo myślałam, zę babcia widziała tą całą akcję na samochodzie...
- Ale jaki chłopak? 
- No ten, który przysłał ci kwiaty, leżą w kuchni na stole.- wiedziałam, że to od Justina. Szybko pobegłam do kuchni. Na stole leżał piękny bukiet róż, a przy nich karteczka:

***LIŚCIK***

Pamiętaj, zę teraz ja odbiorę cię Justinowi, niech cierpi tak samo jak ja cierpiałe. Mała  nie zważając na zemstę i tak strasznie mnie pociągasz..
                                                                                                                    Mike :*

Kwiaty od razu wyrzuciłam do śmietnika. Odwróciłam się i zobaczyłam we wejściu moją babcię:
- Coś się stało? Przecież to takie łądne kwiaty. Czemu je wyrzuciłaś?- była tak zdziwiona, że oczy prawie wyszły jej na wierzch, myślałam, ze wybuchnę śmiechem. Musiałam się mocno powstrzymywać, aby tego nie zrobić...
- Opowiem ci wszystko przy śniadaniu bo teraz jestem zmęczona.- ucałowałam babcię i poszłam do swojego pokoju. Szybko wziełam prysznic i położyłam się spać.

***OCZAMI JUSTINA***

Wszedłem do domu, wziąłem prysznic i położyłem się do łóżka, jednak nie mogłem spać. Cały czas myślałem o niej. Wiem już, że jest dla mnie najważniejsza, że ją kocham. Może to dziwne, bo prawie jej nie znam, ale jest mi taka bliska. Nie moge jej zranić i zrobię wszystko by była ze mną szczęsliwa. I muszę jeszcze zrobić coś z tym chłopakiem, aby nic jej nie zrobił.  Nagle w moim domu rozległ się hałas. Jaby ktoś rozbił szkło. Zerwałem się z łóżka i pobiegłem zobaczyć czy mamie i dzieciakom nic nie jest. Na szczęcie byli cali. Szybko obejżałem każdy pokój, jednak nic nie znalazłem. Weszliśmy do salonu. To co zobaczyliśmy okropnie nas przeraziło. Mama zakryła dzieciakom oczy i szybko je wyprowadziła. Na podłodze leżał...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz