*** 2 lata później***
Scooter miał racje. Teraz mam 20 lat. Moje życie wiedzie się normalnie. Nie chcę by postrzegano mnie za jakoś wielką gwiazdę tylko traktowano mnie jako normalnego chłopaka. Nadal jestem z Jess i spodziewamy się dziecka. Wiem, że mamy tylko 20 lat, a le wiem, że To ta jedyna, z którą spędzę resztę swojego życia. Nie długo bierzemy ślub. I nie mogę się doczekać tego wydarzenia. Jestem bardzo szczęśliwy z moimi królewnami. Mam nadzieję, że będzie tak już do końca mojego życia.
Just Believe
sobota, 18 stycznia 2014
Rozdział 22
***Justin***
- Konkurs wyrywa uczestnik z numerem 30. Gratuluję!- mężczyzna z śmiesznym wąsem ogłosił wyniki. Na początku nie mogłem uwierzyć, ze to własnie ja to wygrałem. W swoim byciu nic nie wygrałem oprócz szansy na bycie z Jess. Cała publiczność biła mi brawa. Szedłem w stronę prowadzącego, który trzymał czek z wygraną. Obok niego stał mężczyzna. Prawdopodobnie był to ten menedżer, o którym mówił prowadzący.
***
- Witaj. Jestem Scooter Braun. Bardzo spodobało mi się to jaki jesteś na scenie. masz bardzo świetne warunki wokalnej. Uczęszczałeś do jakiejś szkoły wokalnej?- zamierzaliśmy udać się do domu, ale zatrzymał nas ten mężczyzna, który stał koło prowadzącego. Obróciłem się w jego stronę i podałem mu rękę, która mi podawał.
- Nie, nie uczęszczałem do żadnej szkoły. Sam śpiewam trochę w domu.- odpowiedziałem prostując swoją koszulkę.
- Mam dla Ciebie propozycję.
Scooter powiedział mi, że może ze mną podpisać kontrakt, w którym mnie "wypromuje". Nie podobało mi się to. Nie chciałem być jakąś nadętą gwiazdką jednak po naleganiach Jess zgodziłem się. Naszą wspólną racę ze Scooter' em mieliśmy zacząć już następnego dnia. Chciał mnie przedstawić paru swoim znajomym z wytwórni. Ucieszyłem się. Wiedziałem, że mogę poznać wielu sławnych ludzi, a przede wszystkim stać się sławny. Po rozmowie z moim menedżerem pojechaliśmy z Jess do kawiarni. Była bardzo zadowolona z mojej decyzji, ale to dzięki niej mam tą szanse. Wsiadłem na miejsce kierowcy i odpaliłem silnik. Podczas jazdy rozmawialiśmy z Jess o mojej przyszłej sławie:
- Haha będziesz miał tysiące fanek, które będą od tak na twoje styknięcie palcem.
- Nie zapomnij księżniczko, że Ty tylko się dla mnie liczysz.- zapałem Jess za rękę i przejechałem kciukiem delikatnie po jej nadgarstku.
- Tak, ale jednak mam lekkie obawy.- Jess spuściła głowę w dół i przeczesała swoje włosy chowając jednek kosmyk włosów za ucho.
- Jakie obawy?- zapytałem.
- Justin jesteś przystojny i teraz każda laska na Ciebie leci, a co będzie jak będziesz sławny. Ja odejdę na bok. Tego się obawiam, ze zostawisz mnie dla pierwszej lepszej.- po słowach Jess zatrzymałem samochód. Odwróciłem się do niej i objąłem jej twarz swoimi dłońmi.
- Jess, słuchaj nigdy o Tobie nie zapomnę. Nie zostawię Cię dla pierwszej lepszej. Zrozum, ze jesteś dla mnie za bardzo ważna, bym od tak Cię zostawił.- pocałowałem Jess w czoło, a następnie w jej usta.
- Tak bardzo Cię kocham.- Jess oddała mi mój pocałunek, ale z większą najmiętnością.
Odpaliłem ponownie silnik i podjechałem pod kawiarnię. Otworzyłem drzwi swojej księżniczce i weszliśmy do środka. Nie była, aż tak wielu ludzi. Usiedliśmy przy jednym ze stolików, i po chwili pojawiła się koło nas kelnerka, która chciała przyjąć nasze zamówienia. Zamówiliśmy jednego dużego shejka na współkę. Po paru minutach pojawiła się ta sama kobieta i podała nam nasze zamówienie. Siedzieliśmy tam parę godzin, przy czym rozmawialiśmy na różne tematy. Około godziny pojechaliśmy do domu.
***Następny dzień***
Obudził mnie wcześnie telefon. Na wyświetlaczu był numer Scootera.
/rozmowa telefoniczna/
Scooter: Człowieku gdzie Ty jesteś?! miałeś być tutaj już godzinę temu!
Justin: Kurcze, przepraszam zaspałem będę tam za pół gdziny.
Rozłączyłem się i szybko zerwałeś się z łózka. Nie myślałem o żadnym śniadaniu. Szybko umyłem zęby i ubrałem się. Ku mojemu zdziwieniu Jess była przygotowana wcześniej ode mnie. Wziąłem kluczyki od samochodu i ruszyliśmy pod studio. Byliśmy tam 15 minut później. Scooter stał koło drzwi ciągle zerkając na zegarek. Wysiedliśmy szybko ze samochodu i udaliśmy się do środka. Scooter po drodze trochę mi wypominał, że się spóźniłem, ale wiedziałem, a przynajmniej przypuszczałem, ze na serio tak bardzo wkurzony nie jest.
Weszliśmy do jednego z pomieszczeń. Był to pokój do nagrań. Scooter kazał mi tam wejść i zaśpiewać piosenkę, która śpiewałem na koncercie. Zrobiłem o co mi poprosili. Wszyscy co tam się znajdowali byli zaskoczenie, chyba tym, że tak dobrze śpiewam. Podszedłem do nich, a oni zaczęli bić mi brawo. Podziękowałem i podszedłem do Jess ją ucałować. Ta zachichotała i wtuliła się we mnie mocno.
- Dzieciaku masz talent. Zobaczysz wybijesz się.- powiedział Scooter ściskając moją dłoń.
Pożegnałem się z każdym i znów wróciliśmy do swojego mieszkania.
_________________________________________________________________________________
Tak ten rozdział nie jest zadawalający. Powiadamiam wszystkim, ze to jest koniec z moim pisanie za chwilę dodam epilog. Wszystko to przez szkołę. Nie długo ferie i przez ten czas na laptopie postaram się coś pisać. Jeśli będę miała większość rozdziałów założę nowego bloga z opowiadaniem o Justinie. Przepraszam, ze wszystko to się tak potoczył. W moich planach było zupełnie inaczej, ale po prostu nie mam na nic czasu i chyba zrozumiecie mnie. Za jakieś 30 minut powinnien pojawić się epilog postaram się by to on Was zaskoczył i jakoś fajnie zakończył moje opowiadanie.
czwartek, 16 stycznia 2014
informacja
Przepraszam za moja nieobecność. Musiałam dać laptopa siostrze, bo musiała zrobić prace na studia. Rozdział pojawi się jutro rano.
sobota, 4 stycznia 2014
Rozdział 21
-Jess, ale ja nie
umiem śpiewać.
- Jak to nie umiesz.
Słyszałam jak śpiewasz i dam sobie wmówić, że nie umiesz śpiewać. Zapisz się,
proszę cię zrób to dla mnie.
- Dobrze, ale
będziemy występować razem czy oddzielnie?- zapytał otwierając mi drzwi do
samochodu.
- Z jednej strony
wolałabym z tobą zaśpiewać, ale oddzielnie wydaje mi się, ze mamy większe
szanse na wygraną. Co ty na to?- zapytałam spoglądając się w stronę chłopaka z
lekkim uśmiechem.
- Masz racje. To
wystąpimy oddzielnie. Obojętnie, które z nas wygra to spłacimy ten dług.
- Jesteś taki
kochany.- Pocałowałam go w policzek.
- Haha wiem o tym.
Teraz pojedziemy do mnie się spakować.
- Ale jak to
spakować?- zapytałam zaciekawieniem.
- No przeprowadzamy się
do naszego mieszkania.- powiedział z łobuzerskim uśmieszkiem.
- Myślałam, że razem
zdecydujemy gdzie się przeprowadzimy.
- Jesteś zła na mnie,
że zrobiłem to wszystko za nas dwoje.- Justin złapał mnie za rękę po czym lekko
przejechał kciukiem p mojej dłoni.
- Nie cieszę się, ze
się przeprowadzamy, ale wszystko za mnie robisz. Nie jesteś jakimś moim
służącym tylko moim chłopakiem, a ja nie chcę cię wykorzystywać.- oparłam
łokieć obok szyby i patrzyłam się na drogę.
- Przepraszam
skarbie. Po prostu wiem, że miałaś ostatnio na głowie te przykre sprawy, po
prostu chciałem pomóc.- chłopak lekko dodał gazu.
- Justin dziękuję ci
za to wszystko co za mnie robisz. Przepraszam, ze tak na ciebie naskoczyłam, a
tak w ogóle to gdzie będziemy mieszkać.
- Nie daleko mojego i
twojego domu tutaj w Starford.
Zatrzymaliśmy się
przed domem Justina. Chłopak podbiegł do mnie i otworzył mi drzwi. Weszliśmy do
jego domu. Jus pobiegł do kuchni się napić, a ja poszłam do salonu. Usiadłam an
kanapie i czekałam na swojego chłopaka. Po chwili pojawił się z dwoma
szklankami soku. Wręczył mi jedną i usiadł naprzeciwko mnie.
- Dziś się spakujemy,
a jutro od rana pojedziemy do naszego mieszkania.- powiedział Justin kładąc
szklankę na stoliku.
- No dobra to lepiej
zabierzmy się za to teraz.- Położyłam szklankę obok kubka Justina i kierowałam
się za chłopakiem, który był parę kroków naprzeciw mnie.
Gdy dotarliśmy do
pokoju Justina, chłopak wyjął z szafy trzy wielkie walizki. Na początku zaczęliśmy
pakować jego spodnie, spodenki itp. Miał tego tyle, że walizka ledwo się
zamykała. Te wszystkie spodnie zapełniły jedną wielką walizkę, a tu jeszcze
bluzki, bluzy koszule. Obawiałam się, że nie zmieści nam się to wszystko tylko
we trzy walizki.
Po dobre godzinie
mieliśmy prawie wszystko popakowane. Moje podejrzenia sprawdziły się. Justin
musiał przynieść od mamy jeszcze kilka walizek. Justin pakował jeszcze swoją
bieliznę, a ja próbowałam zamknąć walizkę z bluzami.
- Justin po co ci
tyle tego wszystkiego. I tak nie chodzisz w większej połowie- zasunęłam ciężkością
suwak i usiadłam na walizce.
- W sumie to sam nie
wiem. Zobaczymy ile ty będziesz miała swoich rzeczy.
- Na pewno mniej od
ciebie.- zaśmiałam się do chłopaka, który teraz męczył się z zapięciem walizki.
- Zaraz zobaczymy, bo
jedziemy do ciebie.- Justin złapał mnie za rękę i pociągnął na dół do wyjścia.
Gdy dotarliśmy do
mojego domu, powtórzyliśmy te same czynności co u Justina. Myślałam, ze moich
rzeczy będzie o wiele, wiele mniej jednak myliłam się. Było tyle samo walizkę, co walizek Justina.
Zmęczeni tym wszystkim zabraliśmy moje bagaże i pojechaliśmy znów do Justina. Wzięliśmy
prysznic i położyliśmy się spać. Następnego dnia, gdy wstaliśmy ogarnęliśmy się
z gorszego i poszliśmy do kuchni zjeść śniadanie. Przygotowaliśmy jak zwykle naleśniki.
Co dzień je jemy i ciągle nam się nie nudzą, a tak na serio to nic więcej nie
umiemy robić. Zabraliśmy te wszystkie torby i pojechaliśmy do nowego mieszkania.
Nie jechaliśmy długo może jakieś 15 minut. Zatrzymaliśmy się przy wieżowcu
mieszkalnym. Był nie wielki, ale za to bardzo piękny. I do tego otoczenie jakie
się tam znajdowało było przepiękne. Z okien był widom na tutejszy park. Wszystko
zapowiadało się pięknie, i tak musiało być. Justin sięgnął klucze do mieszkania
i weszliśmy na nasze piętro. Nasze mieszkanie znajdowało się na drugim piętrze numer
domu 25. Klatka była bardzo przyjemna w wyglądzie. Weszliśmy do środka. Wnętrze
było bardzo luksusowe. Było można się tego spodziewać. Wszystko było w takich jasnych
i delikatnych kolorach. Na samym początku był krótki korytarz z niego
wychodziło się do salonu, który był połączony z kuchnią. Te pomieszczenia też
były bardzo nowoczesne i delikatne. Justin zakrył mi oczy i zaprowadził do
naszej sypialni. Otworzył drzwi i puścił moje oczy. Sypialnia była cudna.
Ogromne łóżko na środku pokoju. Obok szafki nocne, a na nich lampki. W pokoju
znajdowało się ogromne okno, które dawało wiele światła co sprawiało, ze pokój
stawał się jeszcze piękniejszy. Nad łóżkiem wisiały zdjęcia moje, ,Justina
naszych rodzin. Wszystkie tworzyły ogromne serce.
- I jak ci się
podoba?- Justin złapał mnie za biodra i lekko oparł swoją głowę na mim
ramieniu.
- Jest cudne. Kocham
cię.- przytuliłam się do chłopaka, a potem lekko pocałowałam w policzek.
- Słuchaj rozpakujemy
się później, a teraz pojedziemy zapisać mnie na ten konkurs.
Nic nie
odpowiedziałam tylko ruszyłam do wyjścia. Justin po chwili dobiegł do mnie i
zeszliśmy do samochodu.
Miejsce konkursu było
na końcu miasta. Jechało się jakąś godzinę. Podczas drogi śpiewaliśmy z
Justinem różne piosenki lecące w radiu. On trochę rapował, ale nie udawało mu
się to bo nie znał słów piosenek.
W końcu dotarliśmy
pod ogromny budynek. Justin jak zwykle odtworzył mi drzwi i weszliśmy do
budynku. Justin prowadził mnie długim
korytarzem, a po chwili weszliśmy do jakiegoś pokoju. W pomieszczeniu były dwie kobiety siedzące za biurkiem.
Justin zapisał się na konkurs i mogliśmy wracać do naszego nowego mieszkania.
- Jess wiesz, że ten
konkurs jest za dwa dni.
- Tak szybko?-
zapytałam przestraszona.
- Haha czemu się martwisz
tobie nie są potrzebne przygotowania. Na pewno to wygrasz. Nie stresuj się na
zapas.
- No dobrze.- Wyszliśmy
w budynku i kierowaliśmy się do samochodu Justina.
Po powrocie rozpakowaliśmy
się i poszliśmy spać bo strasznie nas to wykończyło. Obudziliśmy się jakoś
przed 18. Justin brał prysznic, a ja zamówiłam nam kolację. Potem obejrzeliśmy
jakiś film. Ja wzięłam prysznic i poszliśmy spać.
***Dzień konkursu ***
Tego dnia musieliśmy
wstać wyjątkowo wcześnie bo konkurs zaczynał się o 9. Szybko zerwałam się z
łóżka i pobiegłam wziąć prysznic. Dziś chciałam wyglądać ładnie. Ubrałam
sukienkę na ramiączka w kwiaty, na to kurtkę dżinsową i buty na lekkim obaczcie.
Tego ranka nie jedliśmy śniadania. Justin w drugiej łazience też wziął prysznic
i ubrał się. Byliśmy gotowi do wyjścia. Strasznie się denerwowałam, a Jus
podchodził do tego na spokojnie. Po godzinie jazdy dojechaliśmy na miejsce.
Przed budynkiem stało bardzo dużo ludzi, ale Jaś przedostaliśmy się do środka. Uczestników
w konkursie było dużo ok. 30. My mieliśmy występować jako przed ostatni. Ja 28, a Justin 29. Bardzo się
denerwowałam. Ciągle powtarzałam sobie słowa piosenki, albo nuciłam melodię.
- Ja nie wiem jak ty możesz
podchodzić do tego tak na luzie.-usiadłam do Justina, który grał w grę na
telefonie.
- A czym mam się
stresować. Wiem, że wygrana jest ważne, ale jakoś nie przejmuje się tym.
Rozmowę przerwała nam
kobieta, która wołała mnie żebym wychodziła już na scenę. Ucałowałam Justina w
policzek i poszłam za kobietą. Słyszałam poprzednich uczestników i nie miałam z
nimi absolutnych szans. Byli za dobrzy. Oni byli profesjonalistami, a ja tylko
amatorka, która od czasu do czasu pograła w domu.
Wyszłam na środek
sceny. Oślepiły mnie światła. Złapałam za mikrofon i zaczęła lecieć muzyka. Spojrzałam
w miejsce z kąt wyszłam i widziała Justina, który trzyma za mnie kciuki. Odwróciłam
się szybko i zaczęłam śpiewać, a tak naprawdę do słowa same ze mnie wychodziły.
Starałam się by każdy dźwięk był czysty i tak było. Musze powiedzieć, że poszło
mi dobrze, ale nie na tyle by to wygrać. Na koniec ukłoniłam się i zeszłam ze
sceny.
Na moje miejsce
wszedł Justin śpiewał tą samą piosenkę co mi na dachu tylko teraz nie z gitarą
tylko leciała muzyka. Był fantastyczny.
Po prostu nie wiedziałam, że aż tak umie to robić. On nawet tańczył tam,
chodził po scenie. Zachowywał się jak prawdziwa gwiazda, jak by obił to od
dawna. Widać było, że życie na scenie jest dla niego. Po skończeniu piosenki
spojrzał w moją stronę i puścił do mnie oczko. Widownia po prostu szalała.
Jeszcze żaden uczestnik ich tak nie poruszył.
- Byłeś wspaniały.
Jesteś urodzonym gwiazdą.- uścisnęłam chłopaka jak najmocniej umiałam.
- Ty byłaś genialna
na pewno to wygrasz. A teraz chodź bo właśnie będą ogłaszać wyniki.
- Proszę państwo
konkurencja jest ogromna. Każdy uczestnik był niesamowity. Trudno będzie wybrać
tego jedynego zwycięscy, który wygra 50 tysięcy, ale także mamy dla was
niespodziankę. Jest z nami kilku producentów muzycznych, którzy poszukują nowe
młode gwiazdy. Teraz dowiemy się kto przechodzi do 5, z których wybierzemy tego
jedynego.
- Otóż proszę państwa
mamy wyniki do finału przechodzą numery: 5,16,19,28 i 29. Gratuluję wszystkim
wygranym, a teraz wybierzemy tą lub tego
jedynego, który zajmuje pierwsze miejsce.
Staliśmy z Justinem
ściskając się za ręce. Byłam ogromnie z nas dumna i szczęśliwa, że dostaliśmy
się do tego finału. Prowadzący trzymał nas jeszcze chwilkę a napięciu.
- A więc tak wiemy już
kto wygrał ten konkurs. Otóż proszę państwa ten konkurs wygrywa osoba z numerem….
Jest kolejny rozdział. Mam nadzieję, że wam się podoba.
Musze powiedzieć, że nie wiem jak to będzie z kolejnymi rozdziałami bo kończy
mi limit na Internecie i nie wiem kiedy on się skończy, ale rozdziały będą do
tego czasu kiedy on się nie skończy. Limit powinien przyjść jakoś 19 więc jakoś
to będzie.
CZYTASZ-KOMENTUJESZ
DLA CIEBIE TO CHWILKA
A DLA MNIE OGROMNA MOTYWACJA
poniedziałek, 30 grudnia 2013
Rozdział 20
- Jess, skarbie jak się czujesz?- zapytała Alis.
- A jak mam się czuć? Wiesz jestem najszczęśliwsza osobą na ziemi! łupie pytanie jak się czuje!- krzyknęłam ze złością.
- Przepraszam. Słuchaj jesteśmy rodziną. Pomożemy Ci musimy teraz się jakoś wspierać.- Alis złapała mnie za ramię i lekko je zacisnęła.
- My niby jesteśmy rodziną?! Ty słyszysz co ty gadasz przespałaś się z moim ojcem. Nie wiem co wtedy moja mam czuła i Ty teraz śmiesz mówić, że jesteśmy rodziną. Teraz to Ty jesteś dla mnie nikim, anie moją rodziną.
- Alis to nie było tak. Twoi rodzice wtedy byli strasznie pokłóceni. Harry przyszedł wtedy do mnie i stało się.
- Stało się?! Nie wytrzymam stało się. Aha rozumiem taki przypadek O stało się. Tylko szkoda, że mamy skutki tego waszego przypadku.- wskazałam ręką na Mike.
- Jess mnie możesz znienawidzić, ale proszę nie lekceważ Mike. Jest Twoim bratem.- Alis złapała za rękę chłopaka, który stał tam w zupełnym szoku.
- On jest moim bratem? Rozumiem to teraz bycie bratem polega na grożeniu, zastraszaniu i więzieniu?- krzyknęłam w stronę Mike.
- Ale jak to więzienia. Jess o co chodzi?- zapytał Justin, który teraz nie wiedział o co chodzi.
- Pamiętasz ten dzień co do ciebie przyszłam Oglądaliśmy film ty snąłeś, a ja poszłam. I wtedy ktoś za mną szedł. To był Mike. Uderzył mnie w głowę, a potem uwięził na parę godzin w jakiejś piwnicy.- szybko złapałam Justina za rękę, bo widziałam, ze planuje uderzyć Mika.
- Ty skurwielu! Więziłeś ją?! Chociaż wiedziałeś, że to Twoja siostra?! Pożałujesz!- Justin wyrwał się z moich rąk i uderzył mocno chłopaka z pięści.
Justin złapał mnie za rękę i pociągnął do samochodu. Alis pomagała wstać Mikowi, który siedział na ziemi łapiąc się za swój zakrwawiony nos.
Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy. Jechaliśmy w ciszy, jak zwykle zresztą, ale teraz można było wyczuć tą napiętą atmosferę. Musiałam to przerwać:
- Justin jesteś zły za to, że Ci nie powiedziałam o tym wszystkim?- spojrzałam w stronę Biebera, który był skupiony na prowadzeniu auta.
- Nie skarbie. Nie jestem zły. Po prostu zastanawiam się czumu mi nie powiedziałaś.- Justin złapał mnie za rękę,ale po chwili ją puścił.
- Nie chciałam Cię martwić. No nie gniewaj się.- zaczęłam szturchać chłopaka w ramię. Justin po chwili zatrzymał auto. Siedzieliśmy tam przez chwilę. Bieber patrzył się w dal, a ja siedziałam tam zdziwiona, że nie zamierza mi oddać.
- Będziesz miała za słowa.- Justin rzucił się na mnie łaskotając mnie.
Nie mogłam wytrzymać ze śmiechu. Rzucałam się po całym samochodzie, a Jus ze mną.
- Justin po co tu przyjechaliśmy?- zapytałam odsuwając się lekko od chłopaka.
- A no właśnie chodź, pokarzę Ci coś.- Justin pociągnął mnie za rękę i wyciągnął ze samochodu.
Szliśmy tak przez parę minut. Szliśmy przez jakąś leśną drogę. Wokół były wysokie drzewa. Słyszałam pogwizdywania ptaków i nasze kroki.
- To już nie długo.- powiedział chłopak i dalej mnie prowadził.
Widać, że mamy inne miary drogi. Bo te jego nie daleko trwało 15 minut. W końcu dotarliśmy na miejsce. Justin zaprowadził mnie na jakieś skały. Był to klif. Widziałam jak fale rozbijają się o niego. Chłopak ustał niedaleko końca i rozłożył ręce. Podeszłam koło niego i wtuliłam się w niego.
- Lubię tutaj myśleć. Moje problemy i myśli rozmywają się w tych falach.
Nic nie odpowiedziałam tylko usiadłam spuszczając nogi w dół. Justin usiadł po chwili koło mnie obejmując mnie w tali.
- Miałeś kiedyś ochotę skoczyć?- spojrzałam się w stronę chłopaka.
- I to nie raz, ale zawsze tłumaczę sobie, że byłoby jeszcze gorzej. Sprawiłbym najgorszy ból mojej mamie i najbliższym, a to jest chyba jeszcze gorsze od moich problemów.- Justin spojrzał się w dół klifu po czym powoli wstał i pociągnął mnie za sobą.
W ten dzień Justin był inny. Taki spokojny. Nawet teraz. Widzę, że poznaję go na nowo. Jego nowe twarze.
- Jess pamiętasz jak mówiłem żebyśmy razem zamieszkali.- moje rozmyślania przerwał chłopak.
- Tak, pamiętam.
- I co ty na to? Zamieszkałabyś ze mną?- chłopak spojrzał na mnie z nadzieją.
- Oczywiście, że tak.- odpowiedziała i rzuciłam się w ramiona chłopakowi.
- Tak się cieszę bardzo, a ma jeszcze dla ciebie jedną niespodziankę?- Justin złapał mnie w tali i przybliżył do siebie.
- Jaką?- zapytałam.
- Weźmiesz udział w konkursie?
- Jakim konkursie?
- Wokalnym. Jest organizowany w naszym mieście. Słuchaj słyszałem jak śpiewasz i na pewno to wygrasz. Nie możesz się nie zgodzić, bo już Cię zapisałem.
- I tak nie mam już nic do gadania. Słuchaj pójdę, ale ty też się zapiszesz. Będzie mi lżej być tam z Tobą. To jak zgadasz się?
- Jess, ja...
_________________________________________________________________________________
Jak Wam się podoba? Mi nawet tak. Jutro sylwester macie jakieś plany?
Słuchajcie wczoraj była u mnie moja kuzynka i trochę się "pobawiła" na moim blogu -.-' Dodawała komentarze z mojego konta na moim blogu. Skasowałam je wszystkie te co ona pisała. I przepraszam za to.
CZYTASZ- KOMENTUJESZ
DLA CIEBIE TO CHWILA
A DLA MNIE MOTYWACJA
NASTĘPNY ROZDZIAŁ 16-18 KOMENTARZY.
POZDRAWIAM
piątek, 27 grudnia 2013
Rozdział 19
- Co? Nie... nie to nie możliwe!- krzyknęłam i po chwili straciłam przytomność.
***Justin***
- Przykro mi. Nic nie dało się zrobić. Pani babci nie żyje...
- Co? Nie... nie to nie możliwe!- powiedziała i po chwili straciła przytomność.
Podbiegłem do niej i zacząłem ją budzić. Po chwili odepchnął mnie lekarz. Siedziałem tam obok i patrzyłem na moja ukochaną. Ciężko to zniosła. Za dużo tego wszystkiego. Jeszcze Alis powiedziała, że jest matką Mike. Nie wiem jak on teraz to zniesie. Muszę być przy niej.
Jess ocknęła się i po chwili zaczęła płakać. Podszedłem do niej i przytuliłem ją mocno do siebie. Siedzieliśmy tam na środku korytarza przytuleni.
***Jess***
Justin podszedł do mnie i przytulił mnie mocno do siebie. Nie wiem co bym wtedy bez niego zrobiła. Siedzieliśmy tam przez parę dobrych chwil. Nie miałam już siły płakać. Byłam kompletnie wyczerpana. Nie do życia. Justin wziął mnie na ręce i chyba zaniósł do swojego samochodu. Nie pamiętam co wtedy się ze mną działo... chyba usnęłam.
***Justin***
Jess nie miała już siły. Po chwili usnęła. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do samochodu. Położyłem wygodnie na tylnym siedzeniu. Sam wsiadłem na miejsce kierowcy, odpaliłem silnik i pojechałem do swojego domu. Po jakiś 10 minutach byliśmy na miejscu. Jess nadal spała. Nie chciałem jej obudzić. Wziąłem ją delikatnie na ręce i wniosłem do domu. Zaniosłem mój skarb do mojego pokoju i położyłem do łóżka. Wziąłem jakąś swoją koszulkę i ubrałem ją w nią. Sam poszedłem do kuchni bo byłem głodny. Wziąłem paczkę chipsów i poszedłem do salonu pooglądać tv...
Poszedłem wziąć prysznic. Dobrze zrobił mi taki relaksujący prysznic. Wiedziałem, że teraz będę musiał zająć się Jess i wspierać ją po tym wszystkim.
Poszedłem do innego pokoju i sam położyłem się spać.
***Jess***
/Sen Jess/
Biegałam po lesie, a raczej błąkałam się. Nie wiedziałam gdzie jestem. Wokół słyszałam tylko jakiś męski śmiech. Ustałam wokół drzew i wszystko to zaczęło się pogarszać. Nagle zauważyłam znane mi osoby. Bliskie osoby. Oni tak samo się śmieli, ale nie ze mnie. W śród nich była bardzo bliska mi osoba. Moja babcia. Nie żyła, a oni się z niej śmieli... Podchodzili co raz bliżej mnie. Zaczęli mnie popychać, gdy nagle wpadłam do jakiegoś dołu. Był to grób. Zaczęli mnie zakopywać...
-Aaaaaaaaaaaaaa! Justin!- zaczęłam go wołać i płakać jednocześnie. Zwinęłam się na łóżku w "kulke".
Po chwili do pokoju wpadł Justin, nie wiedząc co się dzieje.
- Jess, skarbie co się stało?- zapytał mnie.
- Justin ja miałam koszmar... Proszę nigdy mnie nie upuszczaj.- powiedziałam przez płacz i wtuliłam się do chłopaka.
- Jess uspokój się przecież wiesz, że zawsze będę z tobą. Nie pozwolę żeby coś ci się stało.- Justin mocniej przytulił mnie do siebie i pocałował w czoło.
Położyliśmy się obok siebie. Uspokoiłam się teraz tylko jeździłam palcem po klatce Justina. Ten od czasu do czasu całował mnie w czoło. Chyba chciał bym czuła się bezpieczna. Czułam się tak.
- Justin pomożesz mi?
- Ale w czym?
- No w pogrzebie. W przygotowaniach.- spojrzałam na Justina a po moim policzku spłynęła łza.
- Wszystko załatwię. Nie musisz się o nic martwić.- pocałował mnie w policzek.
- Dziękuje ci za wszystko, ale wiesz czego sobie nigdy nie wybaczę. Że my się kochaliśmy, a moja babcia w ten czas umierała.
- Czyli żałujesz tego?
- Justin nie w ten sposób. Nie żałuję tego, ze to zrobiła z tobą...- powiedziałam i spojrzałam w stronę Justina.
- Dobrze rozumiem. Prześpij się jeszcze obudzę cię rano.
*** Justin***
Jess usnęła. Leżałem przy niej i patrzyłem się na nią. Wyglądała tak pięknie, nawet gdy spała. Po chwili sam usnąłem.
Obudziłem się około 9. Jess jeszcze spała. Poszedłem do łazienki i wziąłem prysznic. Potem udałem się do kuchni przygotować śniadanie dla mojej księżniczki.
Nagle poczułem ciepłe dłonie na moich oczach. Obróciłem się i szybko pocałowałem Jess. Był to namiętny pocałunek.
- Słuchaj dziś do ciebie przyjdzie Chris, a ja pojadę na miasto pozałatwiać te wszystkie sprawy.
- Dobrze, a nie mogę jechać z tobą?- zapytała robiąc minkę szczeniaczka.
- Nie skarbie i tak za dużo przeszłaś przez najbliższe dni. Zostajesz w domu.
- Jak sobie chcesz. Justina a tak w ogóle to kiedy wraca twoja mama?- zapytała robiąc łyk herbaty.
- Za tydzień. Nie martw się i tak mam plany związane z tobą.- puściłem oczko do Jess i wróciłem do przygotowań.
- Jakie plany?- zapytała zdziwiona.
- Wynajmiemy mieszkanie. Będziemy razem mieszkać.
- Justin a mój dom? Co z nim przecież muszę go spłacić.- zapytała z łzami w oczach.
- Tym się nie martw. Spłacimy ten dług. Jeśli się zgodzisz to nawet możemy sprzedać jeśli się zgodzisz?
- Nie wiem. Zobaczę. zrozum, że to będzie moja pamiątka po moich rodzicach i po babci.- Jess spuściła głowę w dół, a na podłogę spłynęła łza.
- Dobrze nie rozmawiajmy już o tym. Chodź zjemy śniadanie.
Po śniadaniu Jess udała się na górę, a ja poszedłem się ubrać i pojechałem na miasto.
***Jess***
Wzięłam prysznic, ubrałam się i po chwili przyszedł Chris. Otworzyłam mu drzwi, a on przytulił mnie od razu. Przez cały dzień oglądaliśmy telewizję, albo graliśmy w jakieś gry. Pod wieczór wrócił Justin, ogłaszając, że już jutro jest pogrzeb. Na te słowa znów zaczęłam płakać. Justin usiadł koło mnie i znów bardzo mocno mnie przytulił. Chris poszedł do domu. Powiedział , że nie ciał nam przeszkadzać i poszedł.
Na wieczór przygotowałam kolację dla mnie i dla Justina, a potem poszliśmy spać.
***Następny dzień***
Justin obudził mnie rano. Nie wiem, która była godzina, ale podejrzewałam, że jest bardzo wcześnie. Wstałam niechętnie i udałam się do łazienki. Przygotowałam się już na pogrzeb i poszłam na dół do Justina.
Ten siedział przy stole i zajadał się naleśnikami. Dosiadłam się do niego i także zaczęłam jeść śniadanie.
- Justin myślałeś co będziesz robić w przyszłości?- zapytałam popijając łyk kakao.
- Pewnie coś ze sportem, albo z muzyką. Czemu pytasz?
- Tak chciałam wiedzieć. Zaśpiewałbyś mi coś potem jak wrócimy z pogrzebu?
- Dobrze skarbie. Idę na górę się szykować bo nie długo wyjeżdżamy.
Justin zniknął po chwili, aja zebrałam naczynia i włożyłam je do zmywarki.
Usiadłam na krzesełku. Bardzo się stresowałam tym wszystkim. Wiedziałam, że będzie mi ciężko, ale nie chcę się załamywać. Wiedziałam, że babcia nie chciała by ego. Zawsze powtarzała mi, aby nigdy się nie załamywała...
- To jak jesteś gotowa?- Justin siadł na przeciw mnie. Był ubrany na czarno, tak jak powinien.
- Tak. Jasne.- odpowiedziałam i ruszyłam za Justinem.
***Na pogrzebie***
Nie było dużo ludzi. Tylko ci znali babcię, albo ją kojarzyli. Sama znałam niewielu z nich. Stałam koło Alis i jej syna Mike. Obok mnie stał Justin, który mocno trzymał mnie za rękę. Miał bardzo poważną minę. Nigdy nie widziałam go takiego. Zawsze był roześmiany i lubił się wygłupiać. Nawet nie wiedziała, że umie być taki poważny.
Po par minutach wnieśli trumnę. Była otwarta. Zobaczyłam w niej babcie. Moją babcie. Była uśmiechnięta co znaczy, że jest szczęśliwa na tamtym świecie. Po moim policzku spłynęło kilka łez, ale coś mi mówiło, że nie mogę płakać. Przez mszę nie płakałam, ale gdy nadszedł czas zakopywania trumny, coś we mnie pękło. Podeszłam do babci i przytuliłam się do niej. Przez moje łzy całe ramie jej było mokre. Nie chciałam pozwolić by ją zakopali. Justin zabrał mnie z tamtąd. Staliśmy parę metrów od grobu. Byłam cały czas wtulona w Justina. Czułam, że po jego policzkach także spływają łzy.
Po jakimś czasie uspokoiłam się i razem z Justinem patrzyliśmy jak ludzie się rozchodzą. Alis i Mike szli w naszym kierunku. Wiedziałam, że kiedyś musimy porozmawiać i jak widać to musiało być wtedy.
_____________________________________________________________________________
I jest kolejny rozdział. Jak wam się podoba? Liczę na wasze opinie w komentarzach.
Już jest po świętach teraz tylko czekam na sylwester. Jak Wam minęły te święta?
CZYTASZ- KOMENTUJESZ
DLA CIEBIE TO CHWILA
A DLA MNIE OGROMNA MOTYWACJA
NASTĘPNY ROZDZIAŁ
14-16 KOMENTARZY
wtorek, 24 grudnia 2013
Rozdział 18 (specjalna wersja na święta)
- Jak to możliwe!? Kurwa!- Justin wkurzony krzyczał i biegał dookoła samochodu.
- Skarbie nie denerwuj się to przecież tylko samochód.
- Jess, skarbie dla ciebie to tylko samochód, ale dla mnie to coś więcej. Wiem może wydać to się śmieszne, ale tak jest. Dobra jak widać przejdziemy się na pieszo, a po samochód przyjadę tu jutro z Chrisem.- podszedł do mnie przytulił mnie, a ja delikatnie musnęłam go w policzek swoimi ustami.
Szliśmy z wolna rozmawiając o różnych sprawach i o tym kto by mógł przebić opony Justina.
- Justin, a gdzie my tak właściwie idziemy, bo prowadzisz mnie, ale nie wiem gdzie?- spytałam spoglądając w stronę chłopaka.
- Do parku. Mam tam dla ciebie niespodziankę, ale nie pytaj jaką. Dowiesz się na miejscu.
Prosił żebym nie pytała, więc zrobiłam tak. Szliśmy po woli, Jus od czasu do czasu całował mnie w policzek, albo w usta lub szeptał miłe słówka do ucha. W końcu doszliśmy do parku. Przy samym wejściu Jus zawiązał mi oczy czarną opaską, wziął na ręce i niósł w dane miejsce.
- Daleko jeszcze? - spytała lekko uchylając opaskę.
- Nie podglądaj. Zaraz będziemy.
Szliśmy jeszcze przez chwilkę, gdy Justin posadził nie na ziemi i zdjął opaskę. Przed moimi oczami ukazał się koc, a wokół niego świeczki. Porozrzucane płatki róż i koszyk. Wszystko wyglądało bardzo pięknie. Koło koszyka leżało małe sercowate pudełeczko. Justin podszedł i wziął je.
- Skarbie mam coś dla ciebie. Mam nadzieję, ze ci się spodoba.- powiedział spoglądając na mnie tymi brązowymi oczami, w których były maleńkie iskierki.
Otworzyłam pudełeczko i zobaczyłam pierścionek. Śliczny, złoty pierścionek z małym brylancikiem na środku. Wzięłam go do ręki i zobaczyłam, że od spodu napisane jest: "Jess i Justin Bieber 24 .11.2013"
- Jejku jakie to śliczne. Dziękuję ci! Nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię mam. Tak bardzo cię kocham- z moich oczu popłynęły łzy. Łzy radości. Nigdy jeszcze nie płakałam ze szczęścia.
- Ja też tobie dziękuję.- Jusin złapał mnie za mój policzek i patrzył głęboko w zapłakane oczy.
- Ale za co?
- Za to, że jesteś przy mnie. Za to, że jesteś zawsze ze mną. Za twoją miłość.- po tych słowach chłopak wbił się w moje usta i zaczęliśmy się namiętnie całować...
Położyliśmy się na kocu i patrzyliśmy w niebo. Przybliżyłam się do Justina, tak by czuć jego bliskość, jego ciepło.
- Skarbie pamiętasz jaki jest jutro dzień?
- No środa.- odpowiedziałam spoglądając się w oczy chłopaka.
- Haha głuptasie twoje urodziny i to zresztą nie zwyczajne bo wyjątkowe.
- Zapomniałam o swoich urodzinach!- usiadłam na przeciw chłopaka i sama z siebie się śmiałam.
- Nie martw się już wszystko jest zaplanowane.
- Justin nie będziesz za mnie wszystkiego robił.- odpowiedziałam lekko zdenerwowana.
- Dobrze, a jeżeli będzie to mały prezent urodzinowy to zgodzisz się.- spojrzał na mnie z miną biednego pieska.
- Nie wiem.
- Czyli tak. Kocham cię.- Justin ugryzł mnie w moje ramię.
- Ała! Justin to bolało.- odpowiedziałam z miną obrażonego dziecka.
- Haha. Chodźmy już bo robi się co raz zimniej.- Justin wziął mnie na ręce i niósł przez chwilkę, ale musiał mnie opuścić na ziemie bo się wierciłam i krzyczałam, że chce sama iść.
Justin odprowadził mnie do domu i sam szedł w kierunku swojego. Nie miał daleko bo mieszkał ode mnie 10 minut drogi. Weszłam do swojego domu i udałam się do łazienki. Wzięłam prysznic i poszłam spać.
***Następnego dnia***
Obudziły mnie jakieś śpiewy. Podniosła lekko swoje oczy i zobaczyłam swoją babcię, Alis, Justna, Chrisa i jeszcze kilka osób.
- Sto lat, Sto lat niech żyje żyje nam jeszcze raz jeszcze raz nie żyje żyje nam, a kto. Jess!!!!- zaśpiewali bardzo głośno piosenkę urodzinową i każdy kierował się w moją stronę z tortem.
- Pomyśl życzenie skarbie!- Powiedział Justin, który siedział koło mnie.
Zdmuchnęłam wszystkie 18 świeczki. Pomyślałam, życzenie, ale przecież nie mogę go powiedzieć bo się nie spełni. Każdy teraz szedł do mnie z prezentem. Bardzo się cieszyłam, że pamiętali o moich urodzinach, o których sama zresztą zapomniałam.
- Dziękuję wszystkim, że pamiętaliście o moich urodzinach. Tak się cieszę, że tu jesteście.- wstałam i uściskałam każdego z osobna.
- No ubieraj się bo pomożesz w przygotowaniach imprezy.- powiedział Chris zlizując z palca lukier z tortu.
- Matko ja jestem w piżamie! Pozwolicie, że się przebiorę.- myślałam, że jasno się wyraziłam. No do nie których tak. Wszyscy wyszli oprócz Justina i Chrisa.
- Co się tak patrzycie?- zapytałam łapiąc wszystkie potrzebne mi rzeczy.- Nie powinniście wyjść?
- No właśnie Chris co ty tu robisz? Wynocha.- Justin wskazał drzwi Chrisowi, który z zadowoleniem wyszedł.
- Yhymm- krząknęłam lekko.
- To ty jeszcze się nie przebrałaś?- zapytał zbliżając się do mnie.
- A jak niby mam to zrobić skoro tu jesteś, a do łazienki ni wejdę, gdy tu jesteś. Jeszcze byś mnie podglądał. Haha- powiedziałam śmiejąc się.
- Już widziałem twoje ciało, prawie nago, więc nie zmieniło to by nic.- chłopak przygryzł lekko wargę i przycisnął mnie do siebie.
- Skarbie nie nakręcaj się. Przynajmniej nie tu.- Odepchnęłam lekko chłopaka.
- Niech ci będzie. Słuchaj my pojedziemy już z Chrisem po jakieś zakupy, bądź gotowa za jakieś dwie godziny.
- Dobra.- pocałowałam chłopaka w policzek i skierowałam się do łazienki.
Po tej całej dziennej rutynie zeszłam na dół do babci i Alis. Babcia siedziała na krześle i trzymała się za głowę.
- Coś się stało?- podbiegłam do mojej opiekunki.
- Nie skarbie nic , tylko mnie głowa boli i jakoś się tak słabo dziś czuję.- odpowiedziała, poprawiając swoje włosy.
- Mozę pojedziemy do lekarza?- zapytałam zaniepokojona.
- Nie przesadzajcie, aż tak źle nie jest. Wzięłam tabletki zaraz mi przejdzie.
- Dobrze to zostanę dziś z tobą napiszę do Justina, że mnie nie będzie.
- Oszalałaś jak to cie nie będzie na twojej imprezie urodzinowej?! Masz iść! Alis się mną zajmie.-odpowiedziała spoglądając się w stronę kobiety, która kiwała głową na znak, że się zgadza.
- Ale gdyby był coś nie tak to będziecie dzwonić dobra?- spojrzałam się w stronę nie pewnie Alis.
- Ależ oczywiście. A tak w ogóle to w co się ubierasz na tą imprezę?- zapytała Alis.
- Właśnie nie wiem, chyba wybiorę się do galerii.- odpowiedziała biorąc łyk herbaty.
- Mam coś dla ciebie.- Alis poszła po coś do salonu.
Gdy wróciła niosła jakieś pudełeczko. Otworzyła je i pokazała mi niebieską sukienkę do kolan, czarne szpilki i dodatki do tego. Byłam zachwycona. Podziękowałam przyjaciółce i szybko pobiegłam ją przymierzyć.
Leżała idealnie. Nie powiem wyglądałam w niej nawet, nawet. Zeszłam na dół pokazać się babci i Alis. Były bardzo zachwycone. Ucieszyłam się, że im się podoba.
- Ale to mnie uczesze!?-zapytałam zaniepokojona.
- Szybko siadaj ja przyniosę wszystkie potrzebne rzeczy. Trochę się an tym znam.- powiedziała Alis i pobiegła po te wszystkie potrzebne rzeczy jak to ona nazwała. Ja usiadła na krzesełku i przyglądałam się swoim butom.
Usłyszałam dźwięk sms'a. Była to wiadomość od Justina:
***Sms***
Skarbie my za godzinę będziemy. Bądź już gotowa. Wiesz sukienka i te sprawy. O 17 będą schodzić się goście. Kocham cię!
Uśmiechnęłam się do ekranu telefonu i także odpisałam, że go kocham. Po jakiś 40 minutach Alis skończyła mnie czesać. I dopiero teraz wyglądałam niesamowicie, a czułam się jak księżniczka.
***20 minut później***
Usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi. Pobiegłam je otworzyć. Zobaczyłam Justina, który był ubrany w koszulę z krawatem jeansy i conversy. Wyglądał nieziemsko.
Wcisnąłem dzwonek do drzwi i czekałem, aż ktoś mi otworzy. Po minucie drzwi się otworzyły, a w nich zobaczyłem Jess. Wyglądała tak podniecająco. Jak księżniczka, i to moja księżniczka. Ob dwojde powiedzieliśmy w tym samym czasie "Łał", po czym wybuchliśmy śmiechem.
Justin przywitał się ze mną po czym zabrał mnie do swojego samochodu. Strasznie się stresowałam tą imprezą. Nie wiedziała ile osób będzie, jak oni na mnie zareagują.
- Nie denerwuj się tak.- powiedział łapiąc mnie za rękę.
- Łatwo ci powiedzieć ty już masz to za sobą.- odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
- Wszystko będzie dobrze. Będę przecież przy tobie.
Justin zaparkował auto pod swoim domem. Byłam zdziwiona, że impreza będzie właśnie tam. Chłopak otworzył mi drzwi po czym chwycił mnie za dłoń i szliśmy w kierunku jego domu. Justin otworzył drzwi, po czym weszłam z niepewnością i wyskoczyli wszyscy krzycząc niespodzianka. Haha niespodzianka, o której wiedziałam. Przywitałam się z tymi, których znałam bo części osób nawet nie kojarzyłam. Zaczęła się impreza. Każdy zaczął pić i po jakieś godzinie każdy był już wstawiony. Chris balował jak zwykle z jakimiś panienkami, a ja z Justinem siedzieliśmy na kanapie "bawiąc się" ze sobą( nie w ten sposób). Po chwili ktoś krzyknął GORZKO GORZKO! I zaczęliśmy się całować. Justin zaciągnął mnie do tańca, akurat leciał wolny kawałek. Tańczyliśmy ciesząc się tą chwilą. Na parkiecie było nie wiele osób bo każdy wylądował a to w pokojach, albo leżeli gdzieś pijani, ale nie my. My praktycznie nie piliśmy. O jakieś 23 wjechał tort zdmuchnęłam świeczki, każdy dawał prezenty. Justin szepnął mi do ucha, że ma dla mnie prezent na górze. Wziął mnie na ręce i prowadził do swojego pokoju. Gdy weszliśmy łózko było ładnie ustrojone dookoła świeczki, płatki róż. Wszystko wyglądał cudownie. Domyślałam się jaki był prezent Justina dla mnie. Bałam się to zrobić bo to mój pierwszy raz. Nie wiedziałam czy to będzie boleć, ale postanowiłam, że zrobię to z chłopakiem, którego kocham, a Justina kochałam...
Usiadłam na łóżku, a Justin koło mnie. Spojrzałam się w jego oczy po czym wtopiłam się w jego usta. Całowaliśmy się powoli, ciesząc się tym co ma się stać. Justin delikatnie przeniósł mnie na swoje kolana. Siedziałam na nim okrakiem. Dalej się całowaliśmy. Justin jeździł swoimi dłońmi po całym moim ciele, a ja delikatnie swoje dłonie wtapiałam w jego włosy.
- Chcesz tego?- zapytał po chwili odrywając się ode mnie.
- Tak.- odpowiedziała i ponownie wbiłam się w jego usta.
Justin położył mnie na łóżku i delikatnie całował po dekolddzie. Po jakiś paru minutach byliśmy nadzy i leżeliśmy całując się.
- Jesteś gotowa?- chłopak zapytał nosząc swoją głowę w moją stronę.
Ja kiwnęłam głową po czym stało się. Straciłam dziewictwo. Przyznam, ze trochę bolało to, ale był to miły ból. Justin lekko i rytmicznie posuwał się przód, a ja lekko pojękiwałam. Był bardzo delikatny wiedział, że to jest mój pierwszy raz. Nie chciał mnie skrzywdzić, ani zadawać bólu.
Zrobiłem to z osobą, którą tak na prawdę kochałem. Przyznam, że robiłem już to z kilkoma laskami, ale nie czułem się tak jak dziś przy niej.
Teraz leżeliśmy przytuleni w siebie odpoczywając po tym wszystkim.
Już po wszystkim. Było niesamowicie. Zawsze chciałam by ten pierwszy raz był wyjątkowy i był. Teraz leżeliśmy w tuleni w siebie. Było słuchać krzyki dobrej zabawy i głośną muzykę. Ktoś od czas do czas dobijał się do pokoju Justina, ale były zamknięte, by nikt nam nie przeszkadzał. Leżeliśmy tak jeszcze chwilę gdy usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Wstałam by go odebrać. Troszeczkę się zmartwiłam bo dzwoniła Alis.
/rozmowa telefoniczna/
Alis: Jess słuchaj musisz przyjechać do szpitala z twoją babcią jest źle.
Ja: Ale jak to co się stało? W jakim szpitalu?
Alis: Podejrzewają zawał. Przyślę ci dokładny adres sms'em.
/koniec rozmowy telefonicznej/
Nie musiałam mówić Justinowi, zęby się ubierał bo właśnie to robił. Ja tez szybko się zerwałam i ubrała się. Ledwo to zrobiłam bo byłam cała zalana łzami. Po chwili wybiegliśmy z domu i wsiedliśmy do auta. Alis w tym czasie wysłała dokładny adres. Podałam go Justinowi, a ten przyśpieszył i jechaliśmy do szpitala. Gdy byliśmy już na miejscu ja szybko wybiegłam z auta, a Justin za mną. Nie pytał co się stało. Złapał mnie za rękę i razem weszliśmy do budynku. usiadłam w poczekalni, a Justin poszedł do recepcji zapytać się gdzie znajduje się moja babcia. Po chwili wrócił, złapał mnie za rękę i prowadził po długi korytarzu. Po chwili zauważyłam Alis i Mike. Podbiegłam do przyjaciółki i przytuliłam się do niej. Ta objęłam nie równo mocno i powiedziała, że wszystko będzie dobrze. Moja babcia teraz przechodziła jakąś operację, reanimację nie wiem nie zrozumiałam nic ze słów Alis bo była tak samo zapłakana. Usiadłam na krześle i czekałam, za ktoś wyjdzie z sali. Przez jakieś 10 minut trwała straszna cisza. Każdy siedział z kamienną miną i tylko było słychac moje i Alis szlochania. Justin siedział na przeciwko mnie a koło niego Mike. Nie wiem co on tu robił. nie obchodziło mnie to za bardzo. Teraz liczyła się tylko babcia.
- Jess bo my z Mikem ci coś powiedzieć. Wiem, ze to nie jest odpowiedni moment na takie wyznania, ale po prostu musisz o tym wiedzieć.
- O co chodzi?- powiedziała unosząc głowę w stronę Alis.
- Bo Mike jest Twoim bratem przyrodni.- odpowiedziała kobieta spuszczając szybko głowę w dół.
- Co?! Jak to bratem przyrodnim?- wstałam u stałam na przeciw nim.
- Twój tata miał kochankę i wtedy właśnie
- Wiem jak powstają dzieci nie musisz mi tego tłumaczyć.
- Przepraszam nie mogłam ci tego wcześniej powiedzieć.- odpowiedziała Alis.
- Ale skąd ty o tym wiesz?
- Bo ja, ja... Jestem matką Mike- odpowiedziała Alis, która w tym momencie zaczęła płakać.
- Co?! Ty jesteś jego matka, ale jak to...- przerwał nam lekarz, który własnie wyszedł z sali.- Co z babcią panie doktorze.
- Przykro mi. Nic nie dało się zrobić. Pani babci nie żyje...
_________________________________________________________________________________
***Justin***
Wcisnąłem dzwonek do drzwi i czekałem, aż ktoś mi otworzy. Po minucie drzwi się otworzyły, a w nich zobaczyłem Jess. Wyglądała tak podniecająco. Jak księżniczka, i to moja księżniczka. Ob dwojde powiedzieliśmy w tym samym czasie "Łał", po czym wybuchliśmy śmiechem.
***Jess***
Justin przywitał się ze mną po czym zabrał mnie do swojego samochodu. Strasznie się stresowałam tą imprezą. Nie wiedziała ile osób będzie, jak oni na mnie zareagują.
- Nie denerwuj się tak.- powiedział łapiąc mnie za rękę.
- Łatwo ci powiedzieć ty już masz to za sobą.- odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
- Wszystko będzie dobrze. Będę przecież przy tobie.
Justin zaparkował auto pod swoim domem. Byłam zdziwiona, że impreza będzie właśnie tam. Chłopak otworzył mi drzwi po czym chwycił mnie za dłoń i szliśmy w kierunku jego domu. Justin otworzył drzwi, po czym weszłam z niepewnością i wyskoczyli wszyscy krzycząc niespodzianka. Haha niespodzianka, o której wiedziałam. Przywitałam się z tymi, których znałam bo części osób nawet nie kojarzyłam. Zaczęła się impreza. Każdy zaczął pić i po jakieś godzinie każdy był już wstawiony. Chris balował jak zwykle z jakimiś panienkami, a ja z Justinem siedzieliśmy na kanapie "bawiąc się" ze sobą( nie w ten sposób). Po chwili ktoś krzyknął GORZKO GORZKO! I zaczęliśmy się całować. Justin zaciągnął mnie do tańca, akurat leciał wolny kawałek. Tańczyliśmy ciesząc się tą chwilą. Na parkiecie było nie wiele osób bo każdy wylądował a to w pokojach, albo leżeli gdzieś pijani, ale nie my. My praktycznie nie piliśmy. O jakieś 23 wjechał tort zdmuchnęłam świeczki, każdy dawał prezenty. Justin szepnął mi do ucha, że ma dla mnie prezent na górze. Wziął mnie na ręce i prowadził do swojego pokoju. Gdy weszliśmy łózko było ładnie ustrojone dookoła świeczki, płatki róż. Wszystko wyglądał cudownie. Domyślałam się jaki był prezent Justina dla mnie. Bałam się to zrobić bo to mój pierwszy raz. Nie wiedziałam czy to będzie boleć, ale postanowiłam, że zrobię to z chłopakiem, którego kocham, a Justina kochałam...
Usiadłam na łóżku, a Justin koło mnie. Spojrzałam się w jego oczy po czym wtopiłam się w jego usta. Całowaliśmy się powoli, ciesząc się tym co ma się stać. Justin delikatnie przeniósł mnie na swoje kolana. Siedziałam na nim okrakiem. Dalej się całowaliśmy. Justin jeździł swoimi dłońmi po całym moim ciele, a ja delikatnie swoje dłonie wtapiałam w jego włosy.
- Chcesz tego?- zapytał po chwili odrywając się ode mnie.
- Tak.- odpowiedziała i ponownie wbiłam się w jego usta.
Justin położył mnie na łóżku i delikatnie całował po dekolddzie. Po jakiś paru minutach byliśmy nadzy i leżeliśmy całując się.
- Jesteś gotowa?- chłopak zapytał nosząc swoją głowę w moją stronę.
Ja kiwnęłam głową po czym stało się. Straciłam dziewictwo. Przyznam, ze trochę bolało to, ale był to miły ból. Justin lekko i rytmicznie posuwał się przód, a ja lekko pojękiwałam. Był bardzo delikatny wiedział, że to jest mój pierwszy raz. Nie chciał mnie skrzywdzić, ani zadawać bólu.
***Justin***
Zrobiłem to z osobą, którą tak na prawdę kochałem. Przyznam, że robiłem już to z kilkoma laskami, ale nie czułem się tak jak dziś przy niej.
Teraz leżeliśmy przytuleni w siebie odpoczywając po tym wszystkim.
***Jess***
Już po wszystkim. Było niesamowicie. Zawsze chciałam by ten pierwszy raz był wyjątkowy i był. Teraz leżeliśmy w tuleni w siebie. Było słuchać krzyki dobrej zabawy i głośną muzykę. Ktoś od czas do czas dobijał się do pokoju Justina, ale były zamknięte, by nikt nam nie przeszkadzał. Leżeliśmy tak jeszcze chwilę gdy usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Wstałam by go odebrać. Troszeczkę się zmartwiłam bo dzwoniła Alis.
/rozmowa telefoniczna/
Alis: Jess słuchaj musisz przyjechać do szpitala z twoją babcią jest źle.
Ja: Ale jak to co się stało? W jakim szpitalu?
Alis: Podejrzewają zawał. Przyślę ci dokładny adres sms'em.
/koniec rozmowy telefonicznej/
Nie musiałam mówić Justinowi, zęby się ubierał bo właśnie to robił. Ja tez szybko się zerwałam i ubrała się. Ledwo to zrobiłam bo byłam cała zalana łzami. Po chwili wybiegliśmy z domu i wsiedliśmy do auta. Alis w tym czasie wysłała dokładny adres. Podałam go Justinowi, a ten przyśpieszył i jechaliśmy do szpitala. Gdy byliśmy już na miejscu ja szybko wybiegłam z auta, a Justin za mną. Nie pytał co się stało. Złapał mnie za rękę i razem weszliśmy do budynku. usiadłam w poczekalni, a Justin poszedł do recepcji zapytać się gdzie znajduje się moja babcia. Po chwili wrócił, złapał mnie za rękę i prowadził po długi korytarzu. Po chwili zauważyłam Alis i Mike. Podbiegłam do przyjaciółki i przytuliłam się do niej. Ta objęłam nie równo mocno i powiedziała, że wszystko będzie dobrze. Moja babcia teraz przechodziła jakąś operację, reanimację nie wiem nie zrozumiałam nic ze słów Alis bo była tak samo zapłakana. Usiadłam na krześle i czekałam, za ktoś wyjdzie z sali. Przez jakieś 10 minut trwała straszna cisza. Każdy siedział z kamienną miną i tylko było słychac moje i Alis szlochania. Justin siedział na przeciwko mnie a koło niego Mike. Nie wiem co on tu robił. nie obchodziło mnie to za bardzo. Teraz liczyła się tylko babcia.
- Jess bo my z Mikem ci coś powiedzieć. Wiem, ze to nie jest odpowiedni moment na takie wyznania, ale po prostu musisz o tym wiedzieć.
- O co chodzi?- powiedziała unosząc głowę w stronę Alis.
- Bo Mike jest Twoim bratem przyrodni.- odpowiedziała kobieta spuszczając szybko głowę w dół.
- Co?! Jak to bratem przyrodnim?- wstałam u stałam na przeciw nim.
- Twój tata miał kochankę i wtedy właśnie
- Wiem jak powstają dzieci nie musisz mi tego tłumaczyć.
- Przepraszam nie mogłam ci tego wcześniej powiedzieć.- odpowiedziała Alis.
- Ale skąd ty o tym wiesz?
- Bo ja, ja... Jestem matką Mike- odpowiedziała Alis, która w tym momencie zaczęła płakać.
- Co?! Ty jesteś jego matka, ale jak to...- przerwał nam lekarz, który własnie wyszedł z sali.- Co z babcią panie doktorze.
- Przykro mi. Nic nie dało się zrobić. Pani babci nie żyje...
_________________________________________________________________________________
I jak Wam się podoba rozdział wersja świąteczna. Dużo mi zajęło napisanie go i mam nadzieję, że docenicie moje starania.
Na te święta chciałabym życzyć Wszystkim Wesołych świąt. Spełnienia marzeń nawet tych najmniejszych. Miłości, radości. Wszystkiego co najlepsze, oraz udanego sylwestra.
CZYTASZ- KOMENTUJESZ
DLA CIEBIE TO CHWILA
A DLA MNIE WIELKA MOTYWACJA
NASTĘPNY ROZDZIAŁ 12-14 KOMENTARZY
Subskrybuj:
Posty (Atom)